poniedziałek, marca 31, 2008

Plac St. Josse część I

Brukselskie reminescencje...

Plac St. Josse z lotu ptaka wygląda jak węzeł zbiegających się w jednym miejscu kilkunastu ulic. Przechodząc przez niego dwa razy dziennie próbowałem je policzyć ale za każdym razem miałem wątpliwości czy aby każda z nich kwalifikuje się do statusu ulicy i czy aby faktycznie dociera do samego placu. Wynik wahał się od dziesięciu do trzynastu. Sam plac jest w rzeczywistości bardzo ruchliwym skrzyżowaniem pełnym niefrasobliwych brukselskich kierowców. Wszystkie wpadające na plac ulice ogniskują się na kościele St. Josse z jego szerokimi schodami wpadającymi na chodnik. Schody pełnią także funkcję dzielnicowej ławki dla wszystkich, którzy wolą zamienić całodzienne patrzenie przez okno z własnego pokoju na całodzienne patrzenie na świat ze schodów kościoła. Ci okoliczni mieszkańcy, którzy nie mają nic innego do roboty a aura, religia czy obyczaj pozwalają im wychylić czubek nosa z mieszkania przychodzą tu, siadają na schodach i przebierają palcami po islamskich różańcach albo wykłócają się głośno o pozostały w Kongu inwentarz.

Plac St. Josse zdaje się być mniejszym, brzydszym i bardziej niesfornym bratem pobliskiego Madou. W przeciwieństwie do dostojnego rodzeństwa, strojnego w drapacze chmur, stacje metra i szerokie aleje, wszystkie ściany St. Josse wypełnione są szczelnie sklepikami z najróżniejszym asortymentem najróżniejszego pochodzenia. Są dwa miejsca, gdzie można dostać używane telefony komórkowe, jest salon z szytymi na miarę koszulami rodem z Włoch. Dwa oddziały banków. Sterylna – nijak nie pasująca do otoczenia apteka. Samoobsługowa stacja benzynowa, gdzie trzy dystrybutory mieszczą się na powierzchni sporej jadalni. Dyskoteka gdzie można potańczyć do disco polo. Samoobsługowy sklep spożywczy ze zbieraczami drobnych przed wejściem...

cdn...

środa, marca 19, 2008

wtorek, marca 11, 2008

Kraków. Kwiecień 2006


Dziedziniec kościoła św. Józefa przy ul. Poselskiej w Krakowie

wtorek, marca 04, 2008