niedziela, września 17, 2006

Cyclocity

Pamiętacie katastroficzne wizje z książek lub filmów science-fiction, kiedy to w wyniku jakiegoś kataklizmu wielkie miasta pustoszały z dnia na dzień? Sceny na których po szerokich, ruchliwych jeszcze wczoraj alejach walają się tylko stare gazety unoszone wiatrem. Sygnalizacja uliczna co prawda działa, ale nie ma nikogo kto mógłby się stosować do jej wskazań? Ludzie i pojazdy, ruch i hałas - wszystko gdzieś zniknęło...

To co spotkałem dzisiaj na brukselskich ulicach nasunęło mi skojarzenie, z którym się z Wami własnie podzieliłem. Otóż w całym centrum milionowego miasta nie jeździły samochody. A jako, że przyroda nie znosi pustki ich miejsce zajęły rowery - tysiące rowerów! Wielopasmowe aleje wśród wieżowców wypełnione bicyklami i pobrzękiwaniem dzwonków. Czasem gdzieś wśród tego tłumu wystawała sylwetka jeźdźca. Wrażenie budowało głównie zderzenie: tego czego się spodziewałem czyli hałasu silników, zapachu spalin, klaksonów z tym co zastałem czyli stosunkowo cichym i wesołym tłumem rowerzystów, rolkowców i wierzchowców.

Już wyjaśniam. Nie chodzi o jakąś epidemię w wyniku której wymarły samochody, albo ludzie zwariowali i w ciągu nocy zmienili swoje zwyczaje. Nie doszło także do tego, że gwałtowny wzrost cen paliwa zmusił wszystkich do porzucenia motoryzacji. Zamknięto miasto dla samochodów żeby uświadomić jego mieszkańcom problemy ochrony środowiska i fakt, że spaliny są głównym źródłem zanieczyszczeń powietrza. Pomysł wypłynął ponoć od Matki Naszej Unii Europejskiej. Ciekawe, że nie spotkałem nikogo kto by się zżymał, że nie może w niedzielę pojechać na piknik swoim wozem. Cała akcja spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem i szerokim odzewem. Nie przesadzam - mijały mnie dzisiaj w czasie trzygodzinnego spaceru tysiące rowerów. Atmosfera święta udzieliła się szerzej - najróżniejsze organizacje ekologiczne poustawiały to tu, to tam pikiety albo namioty i agitowały. Najczęściej przy muzyce, zabawie i poczęstunku. Nasuwa się pytanie na ile uczestnicy tego panbrukselskiego święta rowerów wezmą sobie do serca potrzebę ochrony środowiska a ile było w tym okazji na niecodzienne spędzenie niedzieli. Zadam sobie to pytanie pewnie jeszcze raz jutro rano kiedy potknę się o wystawiony prosto na ulicę wielki wór ze śmieciami.

Na koniec ciekawostka, od której pochodzi tytuł dzisiejszego wpisu. Miasto Bruksela zorganizowało sieć automatycznych wypożyczalni rowerów. W centrum znajduje się dwadzieścia kilka stacji, czy może lepiej powiedzieć parkingów, z których można pożyczyć albo oddać rower. Wszystko dzieje się w pełni automatycznie. Specjalny parkometr zainkasuje od nas 1,5 euro za tygodniowy abonament i 50 centow za każde pół godziny spędzone na wypożyczonym rowerze. Jak ktoś umie po francusku albo flamandzku to szczegóły znajdzie na http://www.cyclocity.de

Brak komentarzy: