sobota, stycznia 13, 2007

Pożegnanie z Mnisim Szańcem

Czeka mnie dziś ostatnia noc przy Rempart des Moines, który wspólnie z G. naciągając troche tłumaczenie nazwaliśmy Mnisim Szańcem. Wynoszę się ze ścisłego centrum i migruję na wschodnią stronę miasta. Niezamierzenie będę sąsiadował z Komisją Europejską.

Zostawiam duszną klitkę z oknem na przedszkole dla dzieci imigrantów, które co sił w płucach dopingowały francuskich piłkarzy. Zostawiam kłócące się w jakimś słowiańskim języku małżeństwo za ścianą. Zostawiam tureckich właścicieli z grubymi, złotymi łańcuchami na równie grubych karkach. Zostawiam także "Robotnika" po drugiej stronie ulicy, gdzie można dostać szklankę zimniutkiego Stella Artois za jakąś śmieszną cenę. Zostawiam plac św. Katarzyny na którym tyle się zawsze działo. Zostawiam samoobsługowe pralnie gdzie Muzułmanki, Murzynki, hippisi i programiści komputerów spotykali się żeby z niejakim zdumieniem stwierdzić, że ich ubrania tak samo się brudzą. Zostawiam całą najbliższą okolicę, którą z mozołem odkrywałem przez ostatnie pół roku.

Niezbadane części Brukseli wzywają!

Brak komentarzy: