czwartek, lipca 20, 2006

Mała belgijska wieża Babel

Czekam niespokojnie kiedy wreszcie temperatura spadnie poniżej 30 stopni. Klimatyzowane biuro zapewnia komfort przez większą część dnia, ale moje nowe mieszkanko poddaje się aurze i nie daje odrobiny wytchnienia. Jedno okno nie pozwala na zrobienie przeciągu. Z resztą na zewnątrz i w środku jest tak samo duszno i gorąco. Nie ma też chyba sposobu żeby wymienić powietrze w metrze. Nie chce nawet zgadywać ile tam może być stopni.

Wczoraj po zmierzchu wybrałem się na spacer w stronę centrum. Okazalo się, że do tutejszego rynku (Grand Place/Grote Markt) potrzebuję 15 minut spokojnego marszu...
Większość napisów na ulicach (nazwy stacji metra, nazwy ulic, ogłoeszenia na słupach) jest dwujęzyczna. Zazwyczaj pierwszy z nich jest w walońskim dialekcie francuskiego a drugi we flamandzkim dialekcie holenderskiego. Zdziwiło mnie to, że nie są to "czyste" odmiany tych języków, tylko ich wersje używane w Belgii. Statystyka mówi, że w całym kraju po walońsku mówi ok. 40% a po flamandzku 60% ludności. Trzecim językiem oficjalnym jest niemiecki, którym posługuje się jednak zaledwie 1% mieszkańców. Nazwy są często zupełnie do siebie niepodobne. Na przykład moja Rempart des Moines to po flamandzku Papenvest. Prawie wszyscy całe szczęście mówią jednak po angielsku włączając w to pracowników metra i kasjerów w sklepach. Gdyby nie to byłoby mi chyba troche trudniej :) W Fortis Investments angielski jest uznany za lingua franca i nawet dokumentacja powstaje w tym języku.

Jutro święto narodowe. 21. lipca 1831 roku na tron wstąpił jego wysokość Leopold I, a ja się wyśpię (o ile upał pozwoli) i pozwiedzam trochę więcej.

Brak komentarzy: